Wszczęte śledztwo dotyczy sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo utraty mienia w wielkich rozmiarach polegającego na wykonaniu lotów przy użyciu kilkunastu bezzałogowych statków powietrznych, które przekroczyły granicę Rzeczpospolitej Polskiej bez wymaganego zezwolenia, czym naruszono przepisy dotyczące ruchu lotniczego - poinformowała Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Te drony, które spadły w woj. świętokrzyskim, nie były uzbrojone. To tzw.
wabiki, mające zmylić obronę przeciwlotniczą i radary - rosyjskie konstrukcje o nazwie Gerbera. Wbrew pojawiającym się informacjom, że ich zasięg to tylko 300 km, mogą lecieć o wiele dalej. Sami Rosjanie oficjalnie mówią o 700 km, ale najnowsze wersje, z dodatkowym zbiornikiem paliwa, osiągają nawet 1000 km.
Niestety, prezydent USA Donald Trump bagatelizuje sprawę rosyjskich dronów. W nocy naszego czasu stwierdził, że nalot mógł być pomyłką. Potem w telewizji Fox News kluczył: - [Te drony] zostały zestrzelone i spadły na ten obszar, ale i tak nie powinny być tak blisko Polski - stwierdził na antenie.
Wszystkie najnowsze doniesienia ws. rosyjskich dronów
można śledzić w naszej relacji na żywo. Wieczorem będziemy w niej opisywać Radę Bezpieczeństwa ONZ, która zajmie się nalotem bezzałogowców na nasz kraj. To w naszej historii wydarzenie bez precedensu.
A Białoruś z Rosją nie przestają straszyć -
kolejnym krokiem są wielkie manewry Zapad 2025. Białoruska prasa państwowa podkreśla, że celem ćwiczeń jest wzmocnienie zdolności obronnych Państwa Związkowego, czyli wspólnego projektu Białorusi i Rosji. Reakcję Europy określa jako "histerię".
Rosyjskie drony pojawiły się dziś nawet w trakcie sejmowej debaty nad 800 plus dla Ukraińców. Nie zawiodła Kremla Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, która rosyjski nalot określiła mianem "histerii". Jej członkowie od środy wprost piszą,
że to ukraińska prowokacja i bronią de facto Putina.
Niestety,
są też inne złe wiadomości z Białorusi. Liczyliśmy, że w konwoju wiozącym zwolnionych przez reżim Aleksandra Łukaszenki więźniów politycznych znajdzie się nasz redakcyjny kolega Andrzej Poczobut. Znowu nie udało się wyciągnąć go z łagru.
Andrzej to twardy zawodnik i nigdy się nie poddaje. Wierzymy, że już niedługo, na wolności, będziemy mogli uścisnąć mu dłoń.