Są to dobre warunki dla tych, którzy się tymi oszczędnościami zajmują. Kilka dni temupisaliśmy w Pulsie Biznesu, że branża TFI rośnie jak na drożdżach: „Banki mają nadmiar gotówki i za lokaty płacić wiele nie chcą. Klienci szukają więc alternatywy, na czym korzystają TFI. Również te bankowe”.
Ciekawe jest to, skąd bierze się rosnąca skłonność do oszczędzania. Można wymienić trzy potencjalne przyczyny: 1) wysokie realne stopy procentowe, 2) przezorność związana z niepewnością geopolityczną, 3) rosnące dochody ludności. Wszystkie grają zapewne jakąś rolę, ale moim zdaniem najważniejszy jest czynnik trzeci. To jest trend długookresowy, a nie zmiana cykliczna. Patrząc na badania GUS widać, że różnica między planami oszczędnościowymi, a planami wydatkowymi, rośnie systematycznie, w niemal liniowym tempie, od siedmiu lat. Przy wysokim realnym wzroście wynagrodzeń coraz więcej jest osób, które mogą cokolwiek odłożyć.
Ma to też istotne implikacje dla polityki fiskalnej, o której dużo się mówi w Polsce w kontekście bardzo wysokiego deficytu budżetowego. Ten deficyt jest łatwiej finansować, przy wysokich oszczędnościach prywatnych w kraju. Co więcej, jeżeli gospodarstwa domowe chcą budować bufory płynnościowe, to podwyższony deficyt może być potrzebny jako źródło najbezpieczeniejszych (w kraju) aktywów oszczędnościowych.
Usługi konsumpcyjne są w awangardzie koniunktury
Jeżeli konsumenci wykazują jakąś wyraźną skłonność do zwiększania wydatków, to objawia się ona przede wszystkim w usługach: nie tylko finansowych, ale też gastronomicznych i turystycznych. To w tych branżach widać największy wzrost nastrojów biznesowych w ostatnim roku – nastrojów, które są comiesięcznie badane w ankietach przez GUS.
Inną branżą, która wykazuje istotną zbieżność koniunktury z nastrojami konsumentów, są deweloperzy. W tej dziedzinie sentyment biznesowy też ulega poprawie, na co główny wpływ na spadek stóp procentowych i przyspieszenie akcji kredytowej na nieruchomości. Ale nastroje też mają tu znaczenie. Jeżeli coraz więcej ludzi chce oszczędzać, to na pewno coraz większa część patrzy też na nieruchomości jako formę zaparkowania kapitału.
Natomiast gorzej wygląda sytuacja w handlu i w produkcji towarów konsumpcyjnych. Tam wciąż nie widać żadnego przełamania na plus.
Obecne ożywienie to nie jest fala, która podnosi wszystkie łodzie. To jest łagodny cykl, w którym część branż musi mocno machać rękami by utrzymać się na powierzchni. |