„Amerykanie przywiązani do demokracji mają 400 dni, aby uratować ją u siebie” –
stwierdza Timothy Garton Ash, spędziwszy lato na obserwacji w Stanach. To znaczy: jeśli nie odbiją Kongresu w przyszłorocznych wyborach uzupełniających, możemy na dłużej zapomnieć o liberalnym przykładzie dla świata promieniującym z amerykańskiego wzgórza. „Każdego dnia wstrząsa mną zarówno szybkość i brutalność ataków Trumpa na to, co wydawało się stabilnymi normami amerykańskiej demokracji, jak i szokująca mizerność oporu wobec tych ataków” – pisze podłamany Ash.
Przesadza? Zapytajcie Jimmy’ego Kimmela. Jeszcze wczoraj był gwiazdą sieci ABC, nie do ruszenia.
Dziś jest bez pracy, bo powiedział na wizji kilka sceptycznych słów o działalności zamordowanego Charliego Kirka, skrajnie prawicowego influencera, którego proces kanonizacyjny w obrębie ruchu MAGA właśnie się dopełnia.
Tak, ludzie w USA tracą pracę, bo na platformach społecznościowych nie dość gorliwie wyrażają żałobę po człowieku, który przez lata szerzył najciemniejsze poglądy pod słońcem – ale dziś przez trumpistów jest porównywany z Martinem Lutherem Kingiem. Trudno to nawet nazwać ironią losu, zważywszy że Kirk zabitego przez policjantów George’a Floyda (to była iskra, która rozpaliła ruch Black Lives Matter) nazywał łajdakiem, ustawę o prawach obywatelskich z 1964 r. uważał za wielki błąd i mawiał: „Gdy wsiadając do samolotu, widzę czarnego pilota, myślę sobie: mam nadzieję, że ma odpowiednie kwalifikacje”.
Elon Musk w przerwie w agitowaniu za prawicowymi radykałami w kolejnych krajach Europy oznajmił, że „lewica jest partią mordu”.
Czekamy, kto pierwszy ogłosi, że liberalna demokracja jest cywilizacją śmierci.
Ale przecież nie tylko Ameryką żyje świat.
Komisja Europejska chce zawieszenia koncesji handlowych z Izraelem oraz nałożenia sankcji na dwóch izraelskich ministrów w związku z sytuacją w Strefie Gazy. Sankcje mają też objąć liderów Hamasu.
To mógłby być dla Beniamina Netanjahu kolejny sygnał, że swoją polityką czyni z Izraela najbardziej izolowany kraj szeroko pojmowanego Zachodu. Ale on musi prowadzić wojnę, aby utrzymać władzę. Nie mogę zapomnieć bezradnej rozpaczy pisarza Etgara Kereta, który niedawno opowiadał w opublikowanym w „Wyborczej” wywiadzie, że nawet taksówkarze w Nowym Jorku kojarzą jego Izrael wyłącznie z zabijaniem. Tak jak Włochów kojarzy się z dobrą kuchnią.
Piszę to w Brukseli, gdzie właśnie obchodzono 10. rocznicę istnienia LENA – sojuszu czołowych gazet Europy, m.in. „El Pais”, „La Repubbliki”, „Die Welt” oraz „Wyborczej”. Obchody polegały głównie na przeprowadzeniu wspólnego wywiadu z szefową KE Ursulą von der Leyen. Co jedna z najważniejszych osób w Europie sądzi o dalszej polityce Zachodu wobec Rosji, o relacjach UE z Ameryką, o przyszłości Palestyńczyków – przeczytacie wkrótce na łamach „Wyborczej”.
A co do Rosji – paradoksalnie dobra wiadomość:
Ośrodek Lewady – znany „agent zagranicy” – odkrył, że po raz pierwszy większość Rosjan jest przeciwko wojnie.