Mam hipotezę, że sprzątanie liści to objaw jesiennego obłąkania. Podobno
brak światła słonecznego źle robi na głowę. Od równonocy jesiennej 22 września noc powoli zwycięża dzień. Najkrótszy dzień wypada w tym roku 21 grudnia – to wtedy noc będzie najdłuższa. Paradoksalnie, wraz z początkiem astronomicznej zimy zacznie nam jednak przybywać słońca, bo dzień zacznie się wydłużać.
Wiele osób cierpi z powodu przedłużającej się ciemności. W Warszawie dzisiejszy dzień będzie trwał tylko przez trochę ponad dziewięć godzin – a każdy kolejny będzie coraz krótszy. Do tego szary świt i ponury zmierzch. To może przygnębiać.
Niestety, czasem ta aktywność przybiera bezsensowne formy. Jedną z nich jest jesienne szaleństwo oczyszczania okolicy z liści. Tak, postrzegam to jako zachowanie obłąkańcze,
być może obsesyjno-kompulsywne. Z rozumem nie ma bowiem nic wspólnego.
Oto racjonalne powody, żeby nie sprzątać liści.
1. W ciągu kilku miesięcy same znikną – zadba o to przyroda. Liście się rozłożą, tworząc glebę, lub rozwieje je wiatr i potem się rozłożą.
2. Sprzątanie liści z trawników i innych terenów zielonych szkodzi przyrodzie. Glebie zabieramy składniki odżywcze, a małym zwierzętom, w tym owadom (milion z 1,9 mln poznanych gatunków zwierząt i roślin!) zimowe schronienie.
3. Używanie spalinowych dmuchaw, ciągników i wielkiego systemu zbioru oraz wywozu liści (dokądkolwiek) to nie tylko hałas, ale i niepotrzebne zużycie oleju napędowego, a więc emisja cieplarnianego dwutlenku węgla i zanieczyszczenie powietrza.
4. Sprzątanie liści to marnowanie energii (także życiowej), którą można by przeznaczyć na coś sensownego.
Zdaję sobie, oczywiście, sprawę, że obłąkanych trudno przekonać racjonalnymi argumentami. Dlatego apeluję do gmin: przestańcie wreszcie marnować publiczne pieniądze.
Natomiast sprzątającym liście z prywatnych posesji proponuję inną aktywność fizyczną na jesień. Całkiem nieźle działa zwykły spacer. Przy okazji można się nawąchać jesiennych liści.
Kiedy piszę te słowa, zza okna dochodzi wycie dmuchaw. Jestem akurat w Londynie, tu też zwariowali.