Mój syn, gdy miał około 13 lat, przejrzał wszystkie profile naszych znajomych na platformach społecznościowych. Po czym napisał do nich, żeby
niezwłocznie usunęli z sieci jego zdjęcia i wideo. Nie ustawał, dopóki tego nie zrobili.
Wspierałam go, bo udostępnianie zdjęć dzieci nigdy nie budziło mojego entuzjazmu ani zaufania. Gdy pojawiły się informacje o wykorzystywaniu fotek publikowanych przez rodziców przez przestępców, np. w deep fake’ach, jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu. Aż wreszcie przychodzi czas, że zagrożenie dostrzegli również ustawodawcy.
Dziś przeczytałam na stronach rządowych, że
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza walczyć z sharentingiem. Co to w ogóle znaczy? Pojęcie powstało z połączenia angielskiego słowa „share” (dzielić się) i „parenting” (rodzicielstwo). Oznacza publikowanie w interencie przez rodziców zdjęć, filmów i informacji z życia dziecka.
Ale nie tylko o to chodzi. Coraz więcej rodziców zarabia na wizerunkach swoich dzieci. Wykorzystują ich zdjęcia i wideo do reklamowania produktów: ubranek, zabawek, jedzenia, suplementów, miejsc przeznaczone do zabawy. W efekcie dzieci już od pierwszych dni życia stają się bohaterami kampanii reklamowych. Wizja z filmu Petera Weira „Truman Show” już dawno stała się rzeczywistością.
Co proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości? W tej chwili jest tak, że to rodzice decydują o udostępnieniu wizerunku dziecka do momentu, kiedy skończy ono 16 lat. Ale według art. 95 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego rodzice są jednocześnie zobowiązani zawsze działać na jego korzyść i przede wszystkim dla jego dobra. Wrzucanie do internetu zdjęć przedstawiających wizerunek uwłaczający godności dziecka jest złamaniem tej zasady i wtedy dziecko po osiągnięciu pełnoletności może domagać się od rodziców zadośćuczynienia. W skrajnych przypadkach może to być nawet odpowiedzialność karna.
W projekcie ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich (tzw. Lex Kamilek) przetwarzanie wizerunku dziecka będzie możliwe wyłącznie po uzyskaniu odpowiedniej zgody – od przedstawiciela ustawowego (zwykle to rodzic), a w przypadku dziecka, które ukończyło 16 lat, od niego samego. Zgoda ta może być w każdej chwili cofnięta, a jej brak będzie oznaczał naruszenie prawa do ochrony danych oraz dóbr osobistych dziecka.
Nowe przepisy określają też wymogi formalne dotyczące zgody – musi być udokumentowana i zawierać m.in. cel, sposób i miejsce przetwarzania wizerunku, czas obowiązywania zgody oraz informację o ewentualnym udostępnieniu wizerunku innym podmiotom. Ten, kto przetwarza wizerunek dziecka, ma obowiązek przechowywać zgody przez cały okres przetwarzania. W przypadku przekazania przetwarzania innym podmiotom, będzie to możliwe wyłącznie na podstawie umowy powierzenia zgodnej z art. 28 RODO, a dalsze wykorzystanie lub przekazywanie wizerunku bez odrębnej zgody będzie zabronione.
Zaproponowane rozwiązania pewnie nie wyeliminują wykorzystania zdjęć dzieci przez rodziców, ale może niektórych zniechęcą?
Projekt dopiero powstaje i nie wiadomo jeszcze, jakie będą kary za złamanie tych przepisów. Wiadomo jednak, że pojawią się zapisy o odpowiedzialności cywilnej i karnej za bezprawne publikowanie zdjęć i filmików z udziałem dzieci.
Być może to pomoże także w rozwiązaniu jeszcze bardziej palącego problemu, jakim jest walka z hejtem wśród rówieśników? A jeśli nie, to warto przy okazji o tym pomyśleć.