Pozytywne jest to, że Polska znów jest najszybciej rosnącą dużą gospodarką UE, potwierdzając swój duży relatywny potencjał. Jest to istotne z punktu widzenia przyciągania inwestycji, prezentowania atrakcyjności kraju.
Bardzo ważny jest też fakt, że polska gospodarka utrzymuje stabilną premię we wzroście względem średniej europejskiej. W ostatnich 20 latach ta różnica wynosiła średnio 2,4 pkt proc. i dziś jest dokładnie taka sama. Tym samym utrzymujemy się na ścieżce konwergencji, czyli stopniowego redukowania luki w dochodach dzielącej nas od rozwiniętych gospodarek.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że ten niezły wzrost PKB osiągamy w warunkach słabej koniunktury w przemyśle, a Polska jest w dużej mierze gospodarką przemysłową. To pokazuje, że wysokie zróżnicowanie sektorowe i rosnąca rola usług pozytywnie wyróżniają nas na tle krajów Grupy Wyszehradzkiej, które rosną wolniej.
Są też w ostatnich danych żółte lampki ostrzegawcze.
2025 miał być rokiem przełomu z powodu znacznego przyspieszenia inwestycji publicznych. Tymczasem tego nie widać. Nie widać ani w danych o PKB, ani w danych o produkcji budowlanej, ani w wynikach badań nastrojów konsumentów.
Ponadto gospodarka znajduje się na górce cyklu, jest wspierana bardzo luźną polityką fiskalną, rosnącymi wydatkami budżetowymi. A mimo to rośnie wolniej od średniej historycznej. Sugeruje to, że przeciętny wzrost w najbliższych pięciu latach będzie wyraźnie słabszy niż 3,8 proc. osiągnięte po wejściu do UE w 2004 r.