Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła wydatki IPN.
Wojciech Czuchnowski pisze w "Wyborczej" między innymi, jak NIK potwierdził, że IPN płacił za służbowy apartament Karola Nawrockiego, gdy ten był prezesem Instytutu, choć inni pracownicy musieli za takie apartamenty płacić sami. Albo, że Instytut nagle przedłużył delegację Nawrockiego w USA, by prezes mógł pojechać także do Meksyku.
Są jednak w raporcie Najwyższej Izby Kontroli rzeczy znacznie bardziej ekscytujące. Instytut Pamięci Narodowej wydał ponad trzy miliony złotych na... wirtualny awatar niedźwiedzia Wojtka. Czyli – zwierzęcia-maskotki armii Andersa, który przeszedł z nią cały szlak bojowy od Persji do Włoch. Ten syryjski niedźwiedź brunatny w polskim wojsku otrzymać miał stopień kaprala i pić piwo z kolegami z jednostki.
Jego internetowy awatar miał rozpoznawać ludzkie emocje i wchodzić w interakcje użytkownikami. Poza niedźwiedziem Wojtkiem miały też zostać stworzone dwa awatary historycznych żołnierzy. Reklamę awatara niedźwiedzia Wojtka – w ramach cyklu "Cyfrowi Bohaterowie" – można było już oglądać w serwisach społecznościowych Instytutu. Tytuł: "Miś Wojtek. Zabawy z żołnierzami".
Jak wyglądać miały zabawy? "Powstać miał zaawansowany technologicznie, interaktywny produkt wykorzystujący sztuczną inteligencję i metodę głębokiego uczenia" –
czytam w raporcie NIK.
Niestety, z uczeniem niedźwiedzia – i jego ludzkich kolegów – był problem.
"Zamówiona technologia i tak nie będzie optymalnie wykorzystywana w działalności Instytutu, gdyż wymagałoby to zapewnienia awatarom dostępu do odpowiednich płatnych platform, umożliwiających tzw. deep learning (możliwość rozwoju awatarów ograniczono do zasobów IPN)" – napisali kontrolerzy NIK.
Czy chcieliby Państwo spotkać inteligentnego cyberniedźwiedzia, który całą swoją wiedzę o świecie czerpał z materiałów IPN? Brzmi jak pomysł na naprawdę mroczny thriller sci-fi – rzucam filmowcom pod rozwagę.