Minister w Sejmie, czyli znowu turystyka idzie w odstawkę
Po 30 latach obserwowania w Sejmie polskiej polityki i po 15 latach śledzenia ze szczególnym zainteresowaniem spraw polskiej turystyki nie powinienem się już niczemu dziwić. A jednak...
A jednak zabolało mnie, kiedy podczas ostatniego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki minister Jakub Rutnicki potraktował turystykę per nogam. Przez godzinę opowiadał posłom jakie ma plany wobec sportu i tylko trzy minuty zostawił sobie na turystykę.
W dodatku widać było, że jest słabo przygotowany. Ślizgał się po tematach, wiedział, że dzwonią, ale wiedział, w którym kościele. Mimo że przyszedł do Sejmu ze wszystkimi zastępcami, nie wspomógł się ich wiedzą. Nie poruszył żadnego z istotnych dla branży turystycznej tematów, oprócz dwóch niejasno zarysowanych - marek turystycznych i wzmocnienia promocji krajowej turystyki.
Chyba że... Chyba że celowo udawał niedoinformowanego, ponieważ wolał nie składać obietnic bez pokrycia, a wie już, że nie rozwiąże żadnego ze zdiagnozowanych wcześniej przez jego zastępcę, Ireneusza Rasia, konkretnych problemów.
Nie wiadomo, która wersja gorsza.