Tanio nie było, czemu nie skorzystać?
Wyobraźmy sobie, że zamawiają Państwo jakąś usługę. I potem dostają rachunek ze sporą kwotą do zapłaty. Na rachunku nie jest jednak wyszczególnione ani co zostało wykonane, ani jaki jest końcowy efekt zamówionych usług. No chyba by się Państwo nieco zirytowali, prawda?
A taki właśnie, pełen luk rachunek przyjdzie zapłać za niespełna roczną działalność jednej z państwowych speckomisji. Jak wylicza w swoim tekście Izabela Kacprzak, powołując się na Ministerstwo Sprawiedliwości, dokładny koszt poszukiwania „wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2004–2024” wyniósł 3 mln 305 tys. 996 zł i 22 grosze.
Komisja rozpoczęła działalność w maju 2024 r., w kwietniu tego roku przedstawiła premierowi raport, a w lipcu przestała istnieć. Najwyższą pozycję w wydatkach stanowi koszt zatrudnienia 12 członków komisji oraz wynajęcie ekspertów z różnych dziecin.
Raport jest jednak niejawny, wiadomo tylko, że zawiera ok. 50 rekomendacji, które – jak podkreślali sami członkowie komisji – „powinny posłużyć wzmocnieniu odporności państwa na wpływy rosyjskie”. „Rzeczpospolita” chciała je poznać. Zgody nie otrzymaliśmy. A warto chyba wiedzieć, czy jeśli wytropiono takie wpływy, to wiadomo też jak im w przyszłości zapobiegać. Bo jak twierdzą eksperci od służb specjalnych, dzisiaj ujawnianie takich informacji bardziej szkodzi przeciwnikowi niż ich utajniane. Tym bardziej, że tanio nie było…