Mimo że państwowa telewizja przekonuje Rosjan, że nigdy nie żyło im się lepiej, a nakładane na kraj sankcje powinny posłużyć im za powód do drwin i śmiechu, liczby nie kłamią: 
pieniędzy w Rosji zaczyna brakować. I to na coraz większą skalę.Odczuwają to władze regionów, które gwałtownie tną wydatki i coraz częściej sięgają do rezerw finansowych, zgromadzonych na tzw. „czarną godzinę”. Odczuwają to ochotnicy, którzy nie mogą już często liczyć na bajońskie sumy w zamian za podpisanie kontraktu z resortem obrony. I odczuwają to obywatele, coraz częściej skarżący się, że pieniędzy brakuje im na wszystko, nawet na jedzenie.
Władimira Putina to nie powstrzymuje. 
Najnowszy raport komisji ONZ dowodzi, że rosyjska armia, by zmusić Kijów do ustępstw, systemowo dopuszcza się zbrodni przeciwko ludzkości, z premedytacją atakując oraz przesiedlając ukraińską ludność cywilną.
Naciski na Donalda Trumpa, z którym Kreml wiązał wiele nadziei, w obecnej fazie wydają się być nieskuteczne. Putina wyraźnie zaskoczyły i nałożone na Rosję przez Stany Zjednoczone sankcje, i odwołanie przez Trumpa planowanego na najbliższy czas spotkania w Budapeszcie. Znając jednak nieprzewidywalność prezydenta USA, trudno powiedzieć, co przyniosą kolejne tygodnie. Tym bardziej że w odpowiedzi na zaostrzenie stosunków między USA a Rosją w kilkudniową delegację do Waszyngtonu wyruszył Kiriłł Dmitrijew, wysłannik Kremla. W ramach misji naprawczej miał przekazać amerykańskim władzom stanowisko Putina “o bezsensowności wywierania presji na Rosję".