Mamy dziś w "Pulsie Biznesu" bardzo interesujący artykuł pokazujący, że Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju – instytucja powołana w 1989 r. w celu finansowania krajów przechodzących od komunizmu do gospodarki rynkowej – angażuje w Polsce rekordowe ilości kapitału. W zeszłym roku było to 1,4 mld EUR, czyli ok. 6 mld zł. Czy to dużo? Dla porównania warto pokazać, że przyrost kredytów inwestycyjnych dla firm z polskich banków wyniósł w tym czasie ok. 10 mld zł, a kapitał pozyskany przez firmy z warszawskiej giełdy wyniósł ok. 2,5 mld zł. EBOR jawi się na tym tle jako jeden z istotniejszych dostawców finansowania.
Istnienie takich instytucji jak EBOR jest ważnym i pozytywnym zjawiskiem, ponieważ mogą uzupełniać strukturę finansowania inwestycji w taki sposób, by domykać przedsięwzięcia perspektywiczne, ale ryzykowne z punktu widzenia prywatnego kapitału. Pytanie tylko, czy wielkość angażowanych przez EBOR środków nie sugeruje problemów z krajowym systemem finansowym.
W ujęciu makroekonomicznym nasz kraj nie powinien mieć problemów z finansowaniem inwestycji. W latach 2021-23 polskie firmy miały nadzwyczajnie wysokie zyski – tylko te średnie i duże w ciągu trzech lat zarobiły na czysto 700 mld zł, wobec 350 mld w ciągu trzech wcześniejszych lat. Inflacja wyjaśnia tylko część tego wzrostu. Polskie banki w latach 2022-2024 zarobiły na czysto 82 mld zł. Przez wiele lat słyszeliśmy, że niskie zyski banków blokują akcję kredytową, tymczasem gdy zyski wzrosły akcja kredytowa rośnie wciąż wolniej niż nominalne PKB. Polska jako kraj się delewaruje, wielkość zadłużenia w relacji do dochodów maleje, inwestycje w relacji do PKB też systematycznie maleją. Jest to zaskakujące zjawisko biorąc pod uwagę potężne potrzeby inwestycyjne w zakresie transformacji energetycznej, infrastruktury transportowej, innowacji, a także rozwoju zdolności obronnych.
W ostatnich latach uczestniczyłem w wielu debatach, mniejszych i większych, na temat tego, skąd się bierze niski poziom finansowania firm i niska stopa inwestycji. Z sektora finansowego najczęściej słychać jedną diagnozę – brakuje popytu na inwestycje wśród firm. Mamy w Polsce konserwatywne środowisko biznesowe, które bardzo ostrożnie podejmuje duże, transformacyjne projekty. W bankach generalnie trwa polowanie na atrakcyjne projekty inwestycyjne, pojawia się ich mało i są traktowane jak złote strzały.
Ale to jest ewidentnie tylko część wyjaśnienia niskiego poziomu finansowania. Rosnące zaangażowanie EBOR jest jednym z argumentów wskazujących, że w Polsce brakuje kapitału. Nie pieniądza, ale kapitału, czyli gotowości do brania na siebie ryzyka finansowego. I nie, nie tylko tego kapitału wysokiego ryzyka, kierowanego do funduszy venture capital i private equity. Luki w tym segmencie można by jeszcze wyjaśnić koniunkturą, wysokimi stopami procentowymi, ryzykiem geopolitycznym itd. Projekty finansowane przez EBOR dotyczą też jednak dużych polskich spółek, które teoretycznie nie powinny mieć problemu z pozyskaniem kredytu w bankach. Tego kredytu jednak nie ma z powodu super wysokiej awersji do ryzyka w polskim systemie bankowym. Obie strony, banki i firmy, z góry wiedzą, że pewne projekty nie mają szans na finansowanie, więc biznes nawet nie szuka na nie w bankach kredytu.
Nie jest moim zamiarem uprawianie blame game i szukanie odpowiedzialnych. Lepiej spojrzeć na to systemowo. Mamy w Polsce sektor finansowy, który jest bardzo stabilny i bezpieczny, przeszliśmy przez kryzys finansowy prawie suchą stopą, dzięki czemu zanotowaliśmy po 2010 r. ponad dekadę spektakularnego rozwoju. Ta stabilność finansowa ma swoje zalety i powinniśmy to doceniać. Ale wszystko w gospodarce jest kwestią kompromisów. System finansowy w obecnym kształcie zapewnia stabilność, ale nie zapewni Polsce finansowania dużych inwestycji, przełomowych i ryzykownych projektów i technologii. Coś za coś.
Więcej na ten temat w artykule "EBOR pobił swój rekord inwestycji w Polsce". |