Emeryci decydujący o wynikach najbliższych (i wszystkich innych) wyborów to teza łatwa do obrony, skoro jest ich w Polsce blisko 10 milionów.
Wszyscy oni, jak co roku, czekają na marcową waloryzację swoich świadczeń. Ta zależy m.in. od inflacji, dlatego w ostatnich latach rządów PiS – gdy inflacja szalała – podwyżki były znaczne. A teraz GUS właśnie podał, że wskaźnik inflacji emeryckiej za ubiegły rok wyniósł zaledwie 3,6 proc.
To oczywiście dobra wiadomość, bo niższa inflacja oznacza, że świadczenia nie tracą tak szybko na wartości. Sytuację można jednak przedstawić zupełnie inaczej. PiS już szykuje kampanię, która ma emerytom przypominać, jak wysokie były waloryzacje za rządów tej partii, a jak niskie są dzisiaj. O różnicach w poziomie inflacji oczywiście nie będzie ani słowa.
To może być poważna broń w rozpoczynającej się prezydenckiej kampanii wyborczej. Rząd ma jednak pomysł, jak tę broń wytrącić opozycji z rąk, przynajmniej częściowo. I przygotowuje korzystne zmiany w zasadach waloryzacji emerytur.
O szczegółach pisze dziś na Wyborcza.biz Leszek Kostrzewski.Niestety, spełniają się najgorsze scenariusze, kreślone po zakończeniu tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Rosja nie korzysta już z systemu ukraińskich gazociągów, zaczęła go więc niszczyć.
A te mogą sprawić ogromne kłopoty, np. powodując ograniczenia dostaw gazu dla ukraińskich gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. A w dalszej perspektywie rosyjskie bombardowania infrastruktury gazowej mogą zniechęcać zachodnie firmy energetyczne do korzystania z ukraińskich podziemnych magazynów, które mają największą pojemność w Europie.